sobota, 21 grudnia 2013

To wszystko, to nic...

Witajcie! Postanowiłam wrócić tutaj na dłużej... tak więc, to nic, że ostatnio pod moją notką są 3 komentarze na krzyż, to nic, że statystki maleją, to nic, że od ponad 2 miesięcy nie przybył mi ani 1 obserwator, to nic, że jestem zagrożona z matmy, to nic, że spławiłam kolesia, który mi się szalenie podoba i również, to nic, że zaczęła się prawie 2 tygodniowa przerwa świąteczna, a ja w ciągu tych 2 tyg mam tylko 3 dni wolnego, które i tak przeznaczę na kucie do matmy.... życie i tak jest cudowne!
Mimo wszystko... czasem trzeba sobie powiedzieć, że jest zajebiście mimo, iż rzeczywistość od tej zajebistości bardzo odbiega.... trzeba cieszyć się z tego co mamy!
Wiem.... to jest bardzo trudne. 
Sama nie ogarniam tego, co dzieję się wokół mnie. Na szczęście ten rok już się kończy i oby 2014 był lepszy. Ty pewnie też tak sobie wmawiasz:) Każdy tak sobie wmawia, a dlaczego? Dlatego, że każdy z nas ma nadzieję na lepsze jutro, a czy rzeczywiście jutro będzie lepsze? To zależy już tylko od nas samych. 
Tak, czy inaczej jakby nie było każdy nowy rok jest inny, może nie zawsze lepszy od poprzedniego, ale na pewno zawsze wyjątkowy, niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju.
 Osobiście podsumowując kończący się 2013 rok uważam, że był dla mnie zarówno pozytywny jak i negatywny... pechowa 13 niestety spełniła swoje zadanie, ale i tak nie mam żalu... te mniej milsze aspekty w moim życiu tego roku wiele mnie nauczyły i dlatego serdecznie tej 13 dziękuję ;)
Mam nadzieję, że Wy również potraficie wyciągać wnioski z negatywnych sytuacji i będziecie łaskawi w podsumowaniu kończącego się roku... a nowy przywitacie z mega pozytywnym nastawieniem, uśmiechem na twarzy , z wieloma nowymi pomysłami i otwartością do ludzi- życzę tego Wam, ale również i sobie, ponieważ nie zawsze potrafię iść z uśmiechem przez życie i też nie zawsze jestem w stanie się otwierać na innych ludzi.
Poza tym, to właśnie w 2013 r. 8 stycznia założyłam tego bloga... no cóż... miałam, co do niego większe oczekiwania, ale i tak nie jest źle w porównaniu do moich poprzednich blogów... ten zdecydowanie jest o wiele dojrzalszy od swoich poprzedników i zdecydowanie jest tym moim ulubionym, bo jest po prostu MÓJ, każda ta notka jest prawdziwa, napisana prosto z serca, treść jest wyrwana z moich myśli, uczuć, emocji itp. 
Jedyne z czego nie jestem zadowolona, to ta długa przerwa i to, że nie byłam w stanie reklamować często tego bloga przez co mam tak mało obserwatorów i wiele osób po prostu przestało mnie czytać:( Ale tak to jest, gdy się nie ma czasu i pretensje mogę mieć o to tylko do samej siebie... i mimo, że tej rocznicy jeszcze nie ma, to i tak teraz chcę podziękować wszystkim, którzy mimo moich przerw nadal mnie czytają i komentują tak miłymi słowami moje posty, DZIĘKUJĘ :)
 Dzięki Wam wiem, że nie mogę przestać prowadzić tego bloga... mimo wszystko:)
No i na dzisiaj to chyba wszystko.... kolejna mało odkrywcza notka, nie mająca chyba jakiegoś większego przesłania, po prostu cieszcie się tą końcówką tego roku, bo niedługo nas opuści i nie podsumowujcie go zbyt długo, bo zapewne jak skończycie, to będzie już 2014, a ten jednak warto jakoś w miarę fajnie przeżyć. Zostało okrągłe 10 dni. Postarajcie się aby każdy jeden kolejny dzień był tym wyjątkowym, tak na dobry początek tego nowego... , tak więc życzę Wam bardzo dużo prezentów, pysznego jedzenia, dziewczynom oby poszło w cycki :D, cudownej świątecznej atmosfery no i wiadomo.... zarąbistego sylwestra, aby szampan Wam się wylewał z butelki, a fajerwerki na niebie wystrzelały pięknie i cudownie jak nigdy dotąd, a na nowy rok życzę wszystkim miłości, bo to jej każdy potrzebuje 24 na dobę i bez niej my ludzie byśmy nie mieli po co istnieć..., nie wiem czy do takiej myśli trzeba dojrzeć, czy nie, ale doszłam do wniosku, że to właśnie MIŁOŚCI najbardziej się potrzebuje i tylko ona jest w stanie zapewnić szczęście i radość..., bo na pewno nie są to pieniądze, które dziś są jutro już nie, no ale niestety mam wrażenie, że dla niektórych osób tylko zielone papierki są w stanie zapewnić im, to czego chcą i więcej już do szczęścia im nie potrzeba, no ale trudno mogę takim ludziom tylko współczuć.
Pamiętajcie: Kierujcie się prawdziwymi wartościami, a sami będziecie warci...

niedziela, 8 grudnia 2013

Powracam tu w każdej chwili złej....?

Witajcie!
Nie wiem czy ktoś mnie jeszcze czyta po tej prawie 2-miesięcznej nieobecności, ale no niestety od zakończenia wakacji nie mam praktycznie na nic czasu... moje życie ogranicza się do szkoły, pracy, zajęć pozalekcyjnych, a potem tylko zostaje mi wieczór na odpoczynek i przez to, że tyle dzieje się w moim życiu coraz to częściej mam powody do zamuły, łapania doła itp.
Dzisiaj znowu czuje, że nie jest ze mną najlepiej.... jak tak dalej pójdzie, to każda moja notka na tym blogu będzie prowadziła czytelników do depresji , czego oczywiście bym nie chciała.
Ten blog miał dawać ludziom inspirację,  nadzieje na lepsze jutro, dowartościowanie itp., więc tak być nie może ;)
No ale niestety często jest tak, że chcemy pomagać innym ludziom, a sami sobie nie potrafimy pomóc.... podobnie jest właśnie w moim przypadku.

Nie radzę sobie z niektórymi problemami zaistniałymi w moim życiu, a może po prostu nie radzę sobie z samą z sobą i w tym tkwi problem? Nie będę opisywała dokładnie moich problemów, bo po pierwsze są one zbyt banalne, a po drugie można by było napisać o nich książkę, więc nie warto Was zanudzać :D 
Tak czy inaczej nie ogarniam tego wszystkiego, co się dzieje.... moja głowa niemalże eksploduje.
Pewnie Wam to uczucie nie jest obce i czasem też przerasta Was rzeczywistość... poza tym inni ludzie pojawiający się na naszej drodze.... niektórzy potrafią bardzo irytować, wnerwiać, obniżać nasze poczucie wartości i doprowadzać do szału.... jeszcze inni sprawiają, że nie widzimy poza nimi świata, zależy nam na nich i wszystko ładnie, pięknie, a potem wielkie rozczarowanie. Do tego wszystkiego dochodzą też problemy szkolne, miłosne, często w większość przypadkach finansowe i jeszcze inne, więc czasami na prawdę trudno nam się w tym wszystkim odnaleźć tym bardziej w momencie gdy inni wywierają na nas presję, oczekują, że zawsze będziemy dyspozycyjni itp., a przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, czyli istotami, które mają prawo do chwili słabości, ale mimo to w tym brutalnym świecie rzadko kiedy można sobie pozwolić na zwątpienie, czy poddanie się. Tak to już jest... 
Muszę przyznać, że przez te 3 miesiące doświadczyłam praktycznie większość typów problemów... popadałam często ze skrajności w skrajność, poznałam wielu toksycznych ludzi, ale także tych sympatycznych i życzliwych, bardzo mocno obniżyła się moja wartość, ale z drugiej strony potrafiłam się podnieść i w miarę możliwości ogarnąć, nauczyłam się, co to znaczy praca i ciężko zarobione pieniądze, zaczęłam więcej czasu poświęcać nauce, dzięki czemu moje oceny są dla mnie zadowalające, a gdy dostałam jakąś jedynkę, od razu mnie to zaniepokoiło i poprawiłam, dzięki czemu stałam się bardziej ambitna, oczywiście nie mogło zabraknąć zawirowań uczuciowych.... - dzięki tym wszystkich sytuacjom, które były dla mnie jedne trudne, drugie trochę mniej i udało mi się przez nie przebrnąć wiele się nauczyłam, kolejny raz odkryłam nową cząstkę mnie, znowu zrozumiałam, że nic nie dzieję się bez przyczyny i wszystko dzieje się po COŚ, dlatego też Wy także tak na to patrzcie.
Nie użalajcie się nad tym co było, czy nawet nad tym co jest, po prostu starajcie się zmienić bieg wydarzeń na lepsze i potraktować , to co było złe jako lekcje życia, ponieważ po to są właśnie te "gorsze dni", aby zmieniać się na lepsze, zdobywać nowe życiowe doświadczenia i doceniać każdą przeżytą chwilę.
Na dzisiaj, to wszystko... być może to nie jest moja najlepsza notka, jest mało konkretna, bez ładu i składu, ale czasem człowiek musi chociaż odrobinę tego , co w nim siedzi przenieść z duszy do jakiejś innej formy... tak po prostu...

niedziela, 20 października 2013

Najgorsze co możesz zrobić, to.... poddać się

Hej! Dzisiaj wreszcie pierwsza notka od dawna taka od serca, tylko moja, wyciągnięta prosto z mojej duszy, głowy i w ogóle MOJA:D Tak więc mam dziś wenę, bynajmniej mam taką nadzieję, że ją mam, gdyż z tą weną to nigdy nie wiadomo... a temat taki, a nie inny, gdyż ostatnio w moim życiu duuużo się zmieniło, zaczęłam w nim jakby nowy etap i niby zmieniło się na dobre, to niestety, bądź stety dostałam w ostatnim czasie bardzo dużo kopów po d... i ogólnie zostałam przez pewne osoby dobita, trochę zaniżyła się moja wartość i w pewnym momencie dopadła mnie lekka depresja, ale jakoś się trzymam i mój przekaz w dzisiejszym poście jest następujący....


Tak jak ja, też pewnie i Wy macie swoje pochmurne dni i nie ma w tym nic dziwnego, każdy musi przez to przejść, ale czasem jest po prostu źle i nie radzisz sobie z czymś lub z kimś, kto Cię przykładowo miesza z błotem.... zapewne czujesz się wtedy zrąbanie... jak ten znoszony trampek, leżący w tym błocie.
Niestety życie jest jakie jest, ludzie są jacy są i choćby nie wiem co musisz dalej brnąć przez to gówno (wybaczcie brzydkie słownictwo), ale gdy już przez nie przebrniesz poczujesz się świetnie, taki.... zwyciężony.  I chyba warto dla takiego uczucia to wszystko wytrzymać.
Najważniejsze jest, to by się nie poddawać bez względu na to w jak beznadziejnej sytuacji jesteście, zawsze szukajcie rozwiązania lub po prostu dajcie sobie spokój z tym czym masz problem, próbujcie przetrwać, ale nigdy się nie poddajcie... poddać się, znaczy upaść, a upaść znaczy przegrać.
Choć bywa czasem i tak, że trzeba się poddać w jakiejś ważnej sprawie, ale mimo wszystko jednak próbujcie walczyć do końca!
Na prawdę wiem, co piszę, bo sama wiele razy chcę się poddać, dać sobie z czymś na luz, ale jeżeli jestem przekonana, że to jest właśnie TO... no to byłabym idiotką gdybym z tego zrezygnowała.
Życie jest jedno, Ty nim kierujesz i tylko i włącznie TY jesteś jego jedyną kierownicą! Nie pozwól komuś innemu za nią zasiąść.
Także walczcie, bądźcie niezwyciężeni! Poczujcie moc, którą w sobie macie, nie dajcie sobie wmówić, że coś jest z Wami nie tak, jesteście do niczego... bo tak nie jest. Oczywiście nie będę Wam wciskać kitu, że każdy z Was jest piękny, cudowny, mądry i wspaniały, bo wszyscy macie wady, ale też i tą moc o której wspomniałam... wykorzystajcie ją!
Na prawdę warto wierzyć w siebie, choćby dlatego żeby właśnie nie dać się sprać, poniżać i  by ktoś miał nad Wami kontrolę, bo ludzie którym brakuje pewności siebie zazwyczaj są tymi "gorszymi" w oczach innych. Z drugiej strony nie warto zwracać uwagi na innych ludzi, ale do tego również potrzeba tej wewnętrznej siły i pewności siebie.
Dlatego pracujcie nad tym, a dojdziecie do perfekcji.
Podsumowując: Najgorsze co możesz zrobić, to.... poddać się - zapamiętaj to!

piątek, 11 października 2013

Zdrowa żywność... co jeść, co omijać szeeerokim łukiem?

Hej! Wreszcie wracam po dość długiej nieobecności z której tłumaczyłam się w poprzedniej notce:D
Tak więc dzisiaj znalazłam troszkę więcej czasu, w zasadzie to się trochę nudzę, w sumie nie wiem dlaczego się nudzę, gdyż powinnam uczyć się do sprawdzianu z geografii, ale nie ważne nauka jak zwykle poczeka... mam tylko nadzieję, że nie wyszłam z wprawy pisania postów :D

Temat, który chcę dzisiaj poruszyć będzie troszkę inny od pozostałych na moim blogu, ponieważ będę Was uświadamiać, co tak na prawdę codziennie trafia do waszych brzuchów.... Ostatnio bardzo często wcielam się w rolę dietetyką i ogólnie strasznie zagłębiłam się w tego typu tematy, a nawet chciałam zmienić mój profil  hotelarski na właśnie Technik dietetyk, a w efekcie zmieniłam na fryzjerski... no cóż jestem jak widać strasznie rozchwianą emocjonalnie osobą, nie wiem co chcę tak na prawdę robić w życiu, ciągle zmieniam zdanie itd... no ale trudno, o tym również napiszę w którejś tam notce...

Zdrowa żywność... co jeść, a co omijać szerokim łukiem?

Nie wiem czy się zastanawiacie nad tym co jecie, co wkładacie do koszyka, gdy jesteście na zakupach... pewnie nie... i w sumie nic w tym dziwnego.
Ja też się nie zastanawiałam... po prostu kupowałam, to na co miałam w danej chwili ochotę i zapewne Wy macie dokładnie to samo.
Ale od pewnego czasu przejrzałam na oczy i NIE, to nie wpływ wszechobecnego GMO, po prostu tak sama od siebie postanowiłam, że zacznę uważać na to, co jem.
Nie miałam na myśli jakiejś drastycznej zdrowej diety, po prostu postawiłam sobie cel, że wyeliminuje pewne produkty z mojego menu. Aby zacząć ten "proces" musiałam na początek obczaić skład produktów, które często kupuję i.... zamarłam. Większość z nich zawierał aspartam, kwasy cytrynowe, sztuczne słodziki, substancje E, syrop glukozo-fruktozowy i inne dziadostwa, także zachęcam Was bardzo do czytania składów zanim coś kupicie, na prawdę warto mieć tą świadomość, co spożywacie, choćby dla własnego zdrowia i nie wydania pieniędzy w błoto, bo często kupujemy produkty, które nie są warte swojej ceny, a tylko nas trują. Nie mówię, że od razu mogą mieć na nas szkodliwy wpływ, ale przy większych ilościach picia np. jakiegoś napoju, który zawiera aspartam - owszem.
Bardzo często jest też tak, że mówicie sobie, że dziś zjecie coś zdrowego, dlatego tez wybieracie się do jakiegoś supermarketu widzicie jogurt, a na opakowaniu piękna soczystą truskawkę, więc bez wahania bierzecie ten "truskawkowy" jogurt.... niestety, to tylko złudzenie i wcale, to co zjedliście nie było, ani trochę zdrowe. Taki jogurt truskawkowy typu np. DANONE nie zawiera w sobie ani pół prawdziwej truskawki, tak więc co zawiera... w końcu to jogurt truskawkowy? Zazwyczaj to tylko aromaty i barwniki oraz kilka szkodliwych substancji z którymi przede wszystkim dzieci nie powinny mieć w ogóle do czynienia, a taki jogurt niestety zazwyczaj spożywają dzieci.
Tak więc to jedno wielkie oszustwo, chwyt marketingowy, ładne opakowanie i w zasadzie nic poza tym... Producenci żywności są nastawieni jedynie na zysk, co jest bardzo smutne w końcu chodzi o zdrowie milionów ludzi na świecie z którym jak widać tacy producenci się nie liczą...
 Także zamiast tego typu jogurtów truskawkowych, gruszkowych, bananowych lepiej zjeść prawdziwy taki owoc... ewentualnie samemu zrobić jogurt.
Podobnie też jest z sokami i napojami, to, że na etykiecie jakiegoś płynu jest pomarańcza nie znaczy wcale, że rzeczywiście ona się w nim znajduję... w sokach średniej jakości zawsze jest tam jakiś procent tego owocu, ale w napojach niegazowanych i gazowanych NIE MA GO WCALE... tylko sam cukier, woda, inne substancje słodząca i masa szkodliwych substancji, które w ogóle nie powinny być dodawane do produktów, które spożywają ludzie, no ale z drugiej strony czego się spodziewać po oranżadzie na złotówkę... no raczej niczego.
Co do soków chyba to oczywiste, że najlepsze są te samodzielnie wyciskane i od razu spożywane, no ale komu dzisiaj się chce w to bawić... natomiast ważne jest to abyście wiedzieli, że w sklepach są dostępne dwa rodzaje soków 100% - soki wyciśnięte bezpośrednio z owoców oraz soki otrzymywane z odtworzonego soku owocowego, które wcale nie są jakieś niezdrowe itp. 
Odtworzenie soku natomiast to dodanie odpowiedniej ilości wody oraz utraconych przy zagęszczaniu naturalnych aromatów. Sok taki nie może zawierać sztucznych barwników i aromatów oraz nie może być konserwowany chemicznie. Może być dosładzany cukrem.
Na koniec trochę o słodyczach, a raczej o czekoladzie, którą każdy z nas uwielbia. Nic dziwnego w końcu dostarcza nam tyle pozytywnych doznać...
Niestety nie wszystkie z nich są zdrowe... w niektórych jest masa emulgatorów, E, cukru, substancji słodzących i innych szkodliwców. Natomiast nie będę się dużo na ten temat rozwodzić, po prostu sami zajrzyjcie na skład czekolady z niskiej i średniej półki cenowej. Dlatego ja Wam polecam czekoladę gorzką (najbezpieczniejszą) i tą od WEDEL , zresztą tu macie skład i opinia, która jest POZYTYWNA: http://wieszcozjesz.blogspot.com/2012/08/czekolada-wedel-mleczna.html i dla przykładu czekolada NIEPOLECANA http://wieszcozjesz.blogspot.com/2012/11/wawel-czekolada-jogurtowo-truskawkowa.html
Podsumowując: Dzisiejsza notka miała na celu Was trochę uświadomić w zagrożeniu jakie niosą za sobą niektóre produkty, które na codzień spożywamy, ale to nie wszystko... to co opisałam było z lekka okrojone, nie są to wszystkie informacje, które chcę Wam przekazać, ale z racji, że nie chciałam się rozpisywać po prostu polecę Wam ten blog "WIESZ CO ZJESZ" http://wieszcozjesz.blogspot.com oraz http://www.harmonica.pl/swiadomosc_konsument_trucizny.htm
Na prawdę możecie się dowiedzieć mnóstwo przydatnych informacji.
Na dzisiaj to tyle i... BĄDŹCIE ŚWIADOMI! NIE DAJCIE SIĘ NABRAĆ NA KOLOROWE OPAKOWANIA, ETYKIETY I REKLAMY!


KOMENTUJ, OBSERWUJ, WYCIĄGAJ WNIOSKI...

MASZ POMYSŁ NA KOLEJNĄ NOTKĘ?
PISZ W KOMENTARZU! WSZYSTKIE POMYSŁY SĄ BRANE POD UWAGĘ:)

niedziela, 29 września 2013

REAKTYWACJA

Witajcie! Po bardzo długiej przerwie... nawet nie wiem czy mnie ktoś jeszcze czyta O_o Straciłam dość wielu obserwatorów, ale postaram się to wszystko nadrobić i być może zyskać nowych:)
Nie pisałam tak długi czas, gdyż no wiadomo zaczęła się szkoła i ogólnie dużo się w moim życiu zmieniło przez, co nie mam zbytnio na NIC dosłownie na NIC czasu...
Dzięki temu blogowi rozwijałam się jakby "duchowo" :D Poruszałam tematy raczej takie wartościowe, które mogą coś wieść do czyjeś głowy. Dużo osób mi pisało w komentarzach, że dzięki notkom, które piszę czytając je zaczynają zastanawiać się nad swoim życiem itp. i o to mi właśnie chodziło! To był mój cel, by trafić do ludzi, by każdy post coś wnosił, aby to nie był blog jak większość o modzie, kosmetykach i innych bzdurach. Myślę, że w miarę możliwości udało mi się poprowadzić ten blog jak chciałam i mimo, że nie nie odniósł on jakiejś dużej popularności, mam teraz o wiele mniej obserwatorów, to mimo wszystko czytała mnie satysfakcjonująca mnie liczba osób i tak na prawdę to ilość się nie liczy... ważne jest dla mnie to, że trafię choć tej 1 na 10 osób;)
W sumie to chyba wszystko, co chciałam napisać, "normalną" notkę postaram się opublikować jak najszybciej. Może nawet dziś:) Tematyka bloga raczej pozostanie niezmienna... jak zwykle będę umieszczała tu moje refleksje, poglądy na różne sprawy itp. Oczywiście nie zabraknie też poruszania innych tematów.
Zastanawiam się tylko nad zmianą szablonu....
Także na dzisiaj to tyle... jeśli jesteście zainteresowani moją nową-starą wersją bloga, to ZAPRASZAM SERDECZNIE DO OBSERWOWANIA:)




+ MEGA ODKRYCIE!!! ŁUKASZA Z 20m2 - "THE DUMPLINGS"!!!
Ich muzyka mnie totalnie zauroczyła! Słuchajcie, podziwiajcie i egzystujcie! Na prawdę niesamowita twórczość tak młodych ludzi! Dzięki nim wierzę, że prawdziwa muzyka wciąż żyję i ma szansę rozwijać skrzydła!
https://soundcloud.com/thedumplings
POLECAM PIEROGI!:D

NA YT MOŻECIE ZNALEŹĆ Z NIMI WYWIAD;)





wtorek, 3 września 2013

Mejkap&tapeta=lux kobieta?


Hej! Dzisiaj poruszę temat tzw. "tapeciar", choć są to tak na prawdę niedoceniane artystki, mistrzynie pędzla itp. :D
Na ten temat wiem dość dużo, gdyż mam parę koleżanek, które na swojej twarzy noszą całkiem pokaźne warstwy podkładu, pudru, bronzera, różu... i innych tego typu niezbędnych środków kosmetycznych do wykonania tzw. tapety. Swego czasu nawet ja mogłam nazwać się mianem "tapeciary", ale tylko dlatego, że byłam troszkę młodsza, zakompleksiona i zafascynowana kolorowymi cudeńkami, które potrafią zrobić z twarzy boginię, bądź potwora.... No właśnie większość dziewczyn robi sobie makijaż bardzo nieumiejętnie i potem efekt jest jaki jest, czyli taki, że wygląda się niczym klaun.
I tak na prawdę tapeciarami nazywane są dziewczyny, które nie potrafią się malować i nie zawsze mają tego kosmetyku za dużo na sobie, tylko nie potrafią go umiejętnie wykorzystać.
Przykładowo gdy oglądam makijażowe filmiki na YT, to jestem aż przerażone ile one używają tego wszystkiego na twarz..., zresztą dla nich to nie jest nawet twarz tylko płótno po którym mogą sobie mazać.
A najbardziej zadziwiające w tym wszystkim jest to, że mimo, iż nałożą bazę pod podkład, podkład, korektor, puder, bronzer, ewentualnie róż... i do tego potem jeszcze tusz, kredka, błyszczyk i inne ich twarz jest po prostu mega! Nie wygląda w ogóle jakby miała na sobie dziesiątki różnych produktów!  Także to jest sztuka jak dla mnie! Zresztą sami zobaczcie przykładowy codzienny makijaż:

Mimo, że jestem dziewczyną to jestem w szoku, że tyle nastolatek/kobiet tak się marze tą całą chemią.
Osobiście używam na twarz tylko podkładu, korektora, czarnej kredki, tuszu i błyszczyka, bądź pomadki, choć do pewnego czasu miałam wrażenia, że to i tak za dużo:D Ale oglądając te filmiki na YT zmieniłam zdanie...
Nie chcę poprzez tą notkę powiedzieć, że makijaż jest czymś złym, bo sama się maluje, tylko jeśli tego nie umiecie dobrze robić, bądź też nie potraficie dobrać sobie odpowiednich kosmetyków do cery, karnacji itp. to po prostu nie malujcie się zbyt mocno, bo wtedy efekt jest komiczny, a nawet tragiczny.
Dlatego jeśli masz podejrzenia, co do tego, czy jesteś tapeciarą, bądź masz taką w swoim otoczeniu to podeślij jej linka z makijażowymi instruktarzami na YT i niech po prostu z tego taka dziewczyna skorzysta ;)
 Także malujcie się z głową! Już nie wspominam o wieku, bo teraz nawet 10-letnie dziewczynki się malują zabawkowymi kosmetykami, a 14-letnie robią już sobie taki pełny makijaż i mimo wszystko nie potępiam tego, gdyż sama zaczęłam się malować niebieską kredką w wieku 12 lat (to był chyba koniec podstawówki), więc zaczęłam dość szybko, ale na prawdę jeśli macie te 14-15 lat i bezproblemową cerę, to na prawdę nie zapychajcie swojej pięknej, młodej twarzy pudrami i innymi tego typu kosmetykami w zupełności wystarczy błyszczyk, tusz, krem nawilżający i ewentualnie jakiś leciutki róż.
 A jeżeli borykacie się z trądzikiem, to od tego jest dermatolog, który pomoże Wam dobrać właściwe maści, bądź tabletki, dzięki którym problem zniknie, na pewno nie pomoże Wam w tym podkład, czy puder, tylko jeszcze pogorszy sprawę.
Podsumowując: Dobre podsumowanie tej notki byłoby powiedzenie "naturalne jest piękne", ale kto czytał moje wcześniejsze posty wie, że dla mnie naturalne piękno, to te w środku i właśnie sądzę, że kosmetyki, makijaż mogą nam bardzo pomóc w pokazaniu na naszej twarzy jacy jesteśmy w środku, wiadomo do tego dochodzi też styl ubierania, tak więc wygląd może i nie jest najważniejszy, ale na pewno poprzez wymalowanie się, możemy wyrazić siebie, to jacy jesteśmy na prawdę ;)
 Także gdy widzicie idącą ulicą laskę z pomarańczową twarzą, oczami niczym u pandy, jaskrawymi, czerwonymi ustami w leginsach z lucerny, tlenionym blondzie  i białych kozaczkach, to kto wie.... może ona chce właśnie poprzez takie "noszenie się" wyrazić swoją osobowość, pokazać co tkwi w środku jej duszy?:D Nigdy nic nie wiadomo, więc nie oceniaj pochopnie innych ludzi, zanim nie poznasz ich wnętrza.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Czas zadumy i rozpaczy....

                         UWAGA: PRZED PRZECZYTANIEM TEGO POSTU ZASTANÓW SIĘ DROGI CZYTELNIKU, CZY MASZ CHOĆ ODROBINĘ POCZUCIA HUMORU I WIESZ CO TO IRONIA...
Witajcie! Dzisiaj przychodzę do Was z pogrzebową - pożegnalną notką..., a więc kończą się wakacje, a to oznacza, że dopada nas patos i nostalgia, nie potrafimy się cieszyć tymi ostatnimi dniami sierpnia, bo każdy kolejny dzień zbliża nas do końca...
Natomiast mimo, iż wakacje nas niedługo opuszczą na całe 10 miesięcy, to wiedz, że nie możesz rozpaczać! Musisz korzystać z każdego dnia... tak aby były lepsze niż te całe 1 i pół miesiąca.(Nie oszukujmy się 3/4 wolnego czasu spędziłeś na:spaniu-jedzeniu-siedzeniu przed komputerem-jedzeniu-siedzeniu przed komputerem-spaniu (ewentualnie w między czasie odwiedziłeś łazienkę i podziwiałeś glazurę)
Spędź ten czas najlepiej jak potrafisz, przekraczaj granice, łam zasady! Pamiętaj! Taka szansa się już nie powtórzy, a Twoje najbliższe dni wolności nastaną gdzieś w grudniu.... idzie się załamać? możliwe.
Niestety, ale zazwyczaj mimo, że bardzo chcemy nie potrafimy cieszyć się tymi ostatnimi dniami wakacji, no niby jak?! skoro gdy włączasz telewizję  - reklamy z promocją zeszytów w Lidlu, idziesz ulicą... mijasz szkołę, babcia daje Ci 50 zł... cieszysz się do chwili, gdy dowiadujesz się, że to na plecak :D
No nie da się cieszyć się ostatkami wakacji w momencie, gdy wszystko przypomina Ci powrót do szkoły.
Do tego ten szał zakupowy na.... narzędzia niezbędne do przetrwania w szkole (6-8 godzinnym więzieniu) i niezwykle pouczające księgi, ważące po 10 kg, jednocześnie wykręcające kręgosłupy, robiące z nich podobizne litery "S".
No, ale cóż... czasu nie da się zatrzymać, a to jedyne czego chcę w tym momencie. Mimo wszystko trzeba wyciągnąć pozytywne wnioski z całej tej sytuacji. Tylko jakie? Najłatwiej byłoby mi gdybym miała wymienić minusy.... , ale w sumie na pewno plusem jest spotkanie wszystkich ludzi z klasy, szkoły, kochanych nauczycieli.... no i te stołówkowe żarcie ;)
Tak więc nie załamujcie się! Mimo, że znów zacznie się wstawanie o 6 rano, zakuwanie po nocach, uwagi, zebrania, zagrożenia i płaszczenie się przed nauczycielami, by nie wstawiali tej pały oraz te obiecywanie, że będziecie grzeczni, to każdy z Was na pewno wyciągnie pozytywne strony chodzenia do szkoły.
Poza tym trzeba myśleć racjonalnie! Musimy się edukować, kształcić, żeby w przyszłości mieć pracę, a tak na prawdę papierek by móc pochwalić się nim przed rodziną i znajomymi i pokazać, że coś się osiągnęło...:D Ale nie no nie chcę nikogo demoralizować i wmawiać, że szkoła nic nie daje!:P
Trzeba do niej chodzić choćby dla nowych ekscytujących znajomości, które skończą się wraz z zakończeniem szkoły, a tak na prawdę zauważcie, że szkoła nie uczy tylko tego ile to jest 1+2, albo kto odkrył Amerykę, ale przed wszystkim uczy życia... tego jak ludzie potrafią być okrutni wobec innych... wstawiając kolejną pałę tak na prawdę za nic, to tu zauroczysz się bez pamięci, a Twój obiekt westchnień jedynie to oleje..., pierwszy raz dostaniesz ochrzan za rozmowę, nauczysz się ile waży jeden arbuz i wielu innych rzeczy, którym normalnym ludziom w normalnym życiu się nie przydadzą.
Mimo wszystko spędzamy tam 10/12 w ciągu roku z naszego życia, przeciętni człowiek uczęszcza do szkoły ok. 12-17 lat, jak wielką rolę szkoła musi odgrywać w życiu całego świata, a jaką rolę odgrywa w Twoim? I czy cieszycie się, że to już koniec? I oczywiście przepraszam, że przypomniałam Wam, że to już nie długo 2 września;)

Oczywiście komentujcie, obserwujcie;))
Cieszcie się wakacjami!


sobota, 10 sierpnia 2013

Żyj chwilą...., która trwa? Tak się da?

Wiele razy chciałam zmienić swoje życie....
Za każdym razem nic z tego nie wychodziło.... nie była widoczna żadna zmiana.
Tak na prawdę nie chciałam zmienić mojego życia tylko siebie.
Na pewno też trochę swój stosunek do otaczającego mnie świata, bo wiedziałam, że czasem sobie z nim po prostu nie radzę.
W chwili obecnej nadal nie wiem, co zmienić, jaka mam być, jak żyć i w końcu doszłam do wniosku, chyba najmądrzejszego do jakiego mogłam dojść... aby nie zawracać sobie tym głowy, po prostu żyć chwilą.

Dlatego mój apel jest taki: "ŻYJCIE CHWILĄ, TĄ KTÓRA ISTNIEJE W TYM MOMENCIE", gdyż nie warto planować sobie życia... ten plan jest zapisany w naszych żyłach i nie da się go z edytować, choć brzmi to banalnie, to tak jest.
Na własnej skórze przekonałam się o tym wiele razy i staram się już nic nie planować, po prostu istnieć, bo jak planujesz, to zapominasz o tym co jest TERAZ, zaczynasz myśleć o tym co będzie, a przecież chodzi, o to by BYĆ TERAZ... TU.... W TYM MOMENCIE.
Wiele ludzi tak nie potrafi, są zamknięci w jakiejś bańce mydlanej.
Czasem tą bańkę trzeba po prostu przebić. To takie proste, a zarazem tak trudne do wykonania.
Najważniejsza jest konsekwencja i determinacja, bez tego niczego nie osiągniesz. Nie zmienisz siebie, swego życia. Choć tu tak na prawdę nie chodzi o zmianę tylko o... spontaniczność. Bo tylko dzięki tej spontaniczności zauważymy efekty, czy zmiany, o które nam chodzi, tak więc aby zauważyć zmiany, nie dokonujemy zmian :D Żyjemy chwilą... od tak. Dzięki licznym próbom zauważysz, że Twoje życie już nie jest idealnie zaplanowane, a Ty po prostu istniejesz z dnia na dzień, nie przejmujesz się głupotami i po prostu jesteś wolnym człowiekiem :D
Bardzo dużo osób nie wyobraża sobie czegoś nie zaplanować, muszą mieć grafik, idealnie wszystko rozpisane, co i jak, idą na zakupy... obowiązkowa w dłoni kartka z produktami do zakupienia.
To jest tragedia! Oczywiście można sobie planować, ale na tym koniec. Mogę się założyć, że nikomu nie udaje się wszystkiego dokładnie rozplanować, bo to jest nieosiągalne. Życie toczy się własnym rytmem, a z naszych postanowień i planów śmieję się rzeczywistość, która bywa okrutna, no ale trudno...
Nie chcę też przez to powiedzieć, że wszystko, co sobie postanowimy, to się nie uda, bo owszem bywa, że nasze pragnienia, marzenia się realizują i to dosyć często, ale nie można tego robić nagminnie... przykładowo: masz 16 lat, ledwo skończyłeś gimbazę, nie wiadomo, czy zdasz maturę, a Ty już myślisz o studiowaniu medycyny, no nie rozumiem tego. To oczywiste, że przez te 3 lata twoje upodobania, zainteresowania się zmienią. Mimo to większość młodych ludzi już w tak młodym wieku ma tak określony plan swego życia, jest przekonana, że chce to robić, iść na studia itp. Może to i dobrze, ale plany, a przede wszystkim osobowość, sposób bycia się zmienia i nawet nie wspominam o jakiś wypadkach losowych. I co wtedy? Wszystko to się rujnuje i po prostu mamy już nowy cel, do którego staramy się dążyć i tak w koło. Dlatego tak ważne jest być TU, a nie gdzieś tam krążyć po przyszłości, bądź przeszłości. Rzeczywistość jest najważniejsza! Niestety szkoda, że tak często dla nas jest mało ważna, bo skupiamy się na czymś, co było, albo co dopiero będzie lub czego w ogóle nie ma i będzie:) I dopiero po jakimś czasie zaczynamy się na niej skupiać z tym, że wtedy jest to już przeszłość.... :D

Na dzisiaj to tyle...
Przepraszam za te masło maślane, ale mam nadzieje, że zrozumieliście przesłanie:)












niedziela, 28 lipca 2013

Czy Bóg istnieje?

Hej! Dzisiaj złamię moją zasadę hotelarską, gdyż każdy hotelarz NIE MOŻE ROZMAWIAĆ NA TEMAT POGLĄDÓW RELIGIJNYCH I BOGA, A TYM BARDZIEJ WYRAŻAĆ SWOJEGO ZDANIA NA TEN TEMAT. Natomiast dla nie ma tematów tabu!
Na początek na piszę trochę o swoim własnym stosunku do Boga, kościoła itp., tak więc nie jestem osobą jakąś specjalnie wierzącą, a już tym bardziej praktykującą. Uważam, że kościół, to tylko zbędna instytucja wyłudzająca pieniądze od zwykłych ludzi, która tak na prawdę nie wnosi nic wielkiego.
Moim zdaniem trzeba wierzyć sercem, a nie poprzez chodzenie do kościoła. Niestety wielu ludzi chodzi bo musi, tak samo spowiada się, bo musi, a prawda jest taka, że tylko im tak się wydaje, że muszą.
Jeżeli nie czujesz takowej potrzeby, to prostu nie chodź do tego kościoła, nie spowiadaj się.
Ja nie odczuwam potrzeby uczęszczania na mszę świętą, co niedziele, a u spowiedzi, to byłam zaledwie kilka razy w życiu, a to dlatego, że po prostu uważam, że nie jest mi to potrzebne i nie sprawi,  że będę lepszym człowiekiem. Śmieszą mnie ludzie, a w szczególności te wszystkie stare babki, które myślą, że jak zaczną uczęszczać w życiu kościoła, to zostaną jakoś mniej pokarane po śmierci, a zamiast się nawracać i modlić, to jedyne co robią, to wydzieranie się na cały kościół i podlizywanie się dla księdza... no ale cóż.
 Na prawdę nie mam nic przeciwko ludziom, którzy chodzą do kościoła, modlą się i chcą być blisko Boga, tylko niech będą w tym szczerzy, ponieważ takie chodzenie bez żadnego namysłu jest bez sensu.
Zauważyłam też, że jest "moda" na bycie Ateistą no i nie bardzo wiem skąd to się bierze, że tylu ludzi odwraca się od wiary.... i w sumie też nie mam nic przeciwko Ateistom, Agnostykom możesz być kim chcesz! Ważne abyś był dobrym człowiekiem!
A co do samego istnienia Boga, to moim zdaniem nawet jeśli nie istnieje, to trzeba spojrzeć na to z tej strony, że to jedyna osoba, która zawsze Cię wysłucha, to do niego każdego dnia modlisz się, prosisz o lepsze jutro i nawet jeśli nie otrzymujesz żadnej odpowiedzi, to dzięki temu monologowi i tak czujesz się lepiej, bo pozbyłeś się tego ciężaru ze swojej duszy. I w sumie to nie do końca jest tak, że nie otrzymujemy żadnej odpowiedzi.... otrzymujemy! Jeśli ktoś jest bystry, to zauważy, że w codziennym życiu, to wydarzenia mające miejsca, są odpowiedzią na nasze pytania.
Oczywiście trzeba pamiętać, że Bóg nie jest wróżką spełniającą każde nasze życzenie, pragnienie.
I nie można zwracać się do niego tylko wtedy gdy jest nam źle... niestety wiele ludzi tak robi.
Bóg jest dla nich jedynie ostatnim wyjściem z kiepskiej sytuacji i to jest słabe.... jeśli wierzysz, to bądź zawsze sercem przy Bogu.
Podsumowując: Mam nadzieję, że czytając tą notkę nie myśleliście, że otrzymacie konkretną odpowiedź na pytanie "Czy Bóg istnieje?":D Niestety nie jestem jasnowidzem, a nawet to ludzie z tym darem nie są w stanie tego przewidzieć i mimo tak wielu różnych badań, eksperymentów w dalszym ciągu nie wiemy, czy istnieje wszechmocny i wszechwiedzący Bóg, to jest po prostu wielka tajemnica, którą odkryjemy dopiero na tamtym świecie, bądź też nie. I jeszcze tak od siebie powiem, że moim zdaniem Bóg istnieje.... w sercach wielu ludzi i to jest cudowne, iż niektórzy mają w sobie tyle tej wiary, aż czują  jego obecność i tak na prawdę to Ty zadecydujesz, czy dla Ciebie również będzie istniał. I jeśli już uwierzysz, to nie będą dla Ciebie potrzebne żadne dowody, po prostu będziesz to wiedział!


 

Oczywiście dodawajcie komentarze odnośnie notki i opiszcie własne doświadczenia z Bogiem (Jeśli takie mieliście)

(MAM NA MYŚLI JAKIEŚ NADZWYCZAJNE, A ZARAZEM MAŁE SYTUACJE, KTÓRE COŚ W WASZYM ŻYCIU ZMIENIŁY, ZNACZYŁY ITP.)

wtorek, 16 lipca 2013

Co się dzieję z tobą nocą....?

Hej! Choć jest wakacyjny, słoneczny dzień, a raczej wieczór (w zależności kiedy, to czytasz:D) dzisiejsza notka będzie trochę mroczna... :D
Pewnie każdy z Was choć raz w życiu miał tak, że nie spał całą noc (nie mam tutaj na myśli jakiejś imprezy itp.), bądź też po prostu nie mógł zasnąć przez parę godzin.
I co się wtedy dzieje? Zazwyczaj leżysz w łóżku, gapisz się się w sufit i modlisz się o sen lub przekładasz się z boku na bok... to strasznie dręczące i męczące tak nie móc spać!
Sama mam bardzo często problemy ze snem, gdyż nie śpię regularnie i zdarzyło się, że potrafiłam próbować zasnąć 5 godzin, to na prawdę nie jest fajne w momencie gdy wszyscy w Twoim domu spokojnie sobie śpią, oczywiście parę razy miałam, że w ogóle nie spałam przez całą noc, na szczęście to zdarza się gdy np. jadę autobusem całą noc lub spałam do południa. No i zauważyłam, iż gdy próbuję w końcu zasnąć, a godziny mijają i mijają towarzyszą mi pewne emocje, takie jak: lęk, strach, niecierpliwość, niepokój.... wtedy jestem trochę inną osobą, bardzo często zaczynam snuć jakieś refleksje.
I właśnie chce zwrócić uwagę na to, że w nocy jesteśmy inni, tacy prawdziwi i wynika to z tego, że tylko o tej porze jesteśmy sami z sobą i tylko wtedy możemy odkryć samych siebie, gdyż w dzień zakładamy przeróżne maski, spotykamy wielu ludzi, zmagamy się z wieloma problemami i w tym całym wirze zapominamy o sobie, nie mamy czasu zastanawiać się nad swoim życiem itp., a nocą można powiedzieć, że pojawia się Twoja druga twarz.
To jest idealny czas do analiz, refleksji, zastanowień, a przede wszystkim do poszukiwań w głąb siebie, no bo kiedy będziesz miał na to czas jak nie przed snem?
Dla osób, które wciąż nie wiedzą kim tak na prawdę są polecam zrobić pewien eksperyment, który przeprowadził pewien Vloger: http://www.youtube.com/watch?v=wvqv9kCTIuA mało tego! Dzięki temu eksperymentowi będziemy mieli też więcej czasu niż inni.
Wracając do tematu.... uważam, że noc, to bardzo wyjątkowy czas, jest tak inaczej, wszystko jest takie tajemnicze.... są ludzie, którzy się jej boją, natomiast ja sądzę, że to w dzień czeka na nas więcej niebezpieczeństw i tak na prawdę więcej zła nas spotyka, a w noc możemy egzystować, odkrywać nieznane oblicza naszej osobowości, podświadomości.
Osobiście pokochałam noc i te moje częste bezsenności. Kiedyś nienawidziłam mieć problemów ze snem, czułam się wtedy samotnie, dziwnie i myślałam tylko o tym aby wreszcie zasnąć, albo żeby nastał ranek.
Teraz nie straszne jest mi wyczekiwanie na sen, mogę leżeć nawet 2-3 godziny nie śpiąc, wiem, że tylko wtedy mogę być z samą sobą i zastanowić się nad dręczącymi mnie dylematami.
Podsumowując: Nocą odkrywamy nieznane w dzień. I mimo, że to dzień jest taki niby jasny, przejrzysty, to uważam, że tylko nocą wszystko staję się jasne.
Tylko wtedy jesteśmy sobą, ze swoimi myślami, a bezsenne noce nie zawsze muszą być męczarnią.






"Do­piero późną nocą, przy szczel­nie zasłoniętych ok­nach 
gry­ziemy z bólu ręce, umiera­my z miłości. "




niedziela, 14 lipca 2013

LO, Technikum czy Zeta?

Hej! Choć pewnie większość tegorocznych absolwentów gimnazjum wybrało już szkołę do której zacznie uczęszczać od września, to mimo to, dzisiaj przeanalizuję, która szkoła jest lepsza i ogólnie je jakby prześwietlę ;)
Tak na prawdę i LO i Technikum i Zawodówka ma swoje plusy i minusy. Czasem większe, czasem mniejsze.  Zauważyłam, że przy wyborze danej szkoły ludzie zazwyczaj kierują się stereotypami.
Większość wybiera licea profilowane lub zwykły ogólniak, gdyż w wieku 16 lat, tak na prawdę nie wie się co chce się robić, a ta szkoła daje możliwość 3-letniej nauki i porządnego przygotowania się do matury, a potem studiowania, gdy tą maturę się zda. W między czasie na pewno będziemy już wiedzieli, co chcemy robić w przyszłości i na jakie studia się wybierzemy.
 Technikum, do którego uczęszczam jest moim zdaniem najtrudniejszą ze szkół, gdyż uczymy się przedmiotów zawodowych jak i tych ogólnych, plus do tego dochodzą co najmniej 3 przedmioty rozszerzone, które będziemy pisać na maturze. Oczywiście matura nie jest obowiązkowa. Tutaj wybierają się osoby, które wiedzą, co chcą robić, mają określony cel i pasjonują się czymś.
 Zasadnicza Szkoła Zawodowa, jest dla większości osób jedną z najgorszych szkół, ale jest to tylko głupi stereotyp. Ta szkoła w żaden sposób nie jest gorsza, jedynie po niej nie będziemy mieli wykształcenia średniego, a zawodowe. Dlatego też uczęszcza tu zazwyczaj młodzież, która wie, że chce pracować w danym zawodzie, albo chcę szybko zarobić, ma kłopoty finansowe lub po prostu kłopoty z nauką, albo też jest zwyczajnie leniwa. No właśnie... wielu osobom wydaje się, że w zawodówce jest łatwo. Niestety nic bardziej mylnego. Nie dość, że trzeba pracować po 6-8 godzin na praktykach 2 dni w tygodniu, a nawet w sobotę, czyli 3, to na dodatek odbywają się normalne lekcje 3 razy w tygodniu, co prawda możliwe, że jest odrobinę łatwiej, w co bym tak nie wierzyła, gdyż w mojej szkole zawodówka ma identyczne książki.
Jedynie nie ma tego nacisku na maturę, brak rozszerzeń i jeden język obcy, a tak to są te same przedmioty co w LO i Technikum i też trzeba się uczyć, także osoby, które myślą, że zawodówka to taki haj lajf, to się niestety mylą, a wiem bo sama miałam tydzień praktyk w te wakacje na fryzjerkę i uznałam, że jednak nie będę się przepisywać, zostaje w Technikum, wolę się uczyć niż pracować :D
Na pewno wielkim plusem tej szkoły jest to, że można z niej wyjść z konkretnym fachem w ręku i nie bać się o swoją przyszłość, także jeśli masz wątpliwości, czy wybrać LO, czy zetę, to zdecydowanie wybierz SZKOŁĘ ZAWODOWĄ. A jeśli chodzi o maturę, to zawsze można w między czasie pójść do Technikum, bądź LO uzupełniającego i ją sobie wyrobić, to żaden problem! Szkoła ta na prawdę nie zamyka Wam drogi do dalszej edukacji... cała reszta to tylko stereotypy. Poza tym jeśli ktoś ma większe ambicję, a zarazem chcę mieć zawód, to polecam Wyższą Szkołę Zawodową.
Podsumowując: Uważam, że każda z tych szkół jest w pewnym sensie dobrym wyborem, natomiast warto ten wybór przemyśleć, aby potem nie rezygnować i się nie przenosić na inny profil.
No i oczywiście to nie jest tak, że szkoła którą wybierzesz zadecyduję o Twojej przyszłości, zresztą na pewno nie w przypadku Liceum, gdyż musisz podjąć studia i to one będą decydowały o Twojej przyszłej pracy, a nie profil na którym jesteś, bo to jedynie dodatek, zachęcenie aby uczniowie wybrali LO, co innego w przypadku Technikum i zawodówki, gdzie wybór trzeba przemyśleć, bo jednak w tych szkołach uczysz się konkretnego zawodu.

A Wy w jakiej szkole średniej jesteście lub gdzie się wybieracie?

piątek, 5 lipca 2013

SEKRET ŻYCIA: Jak żyć?!

Hej! Dzisiaj post bardzo refleksyjny, poważny bez jakiejś niepotrzebnej ironii itp.
W sumie nie wiem dlaczego podejmuję się takiego tematu, gdyż sama nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie "Jak żyć?", to tak jakbym zaprzeczała samej sobie... no ale trudno być może pisząc tą notkę odpowiem sobie na to pytanie:)
Oczywiście nie ma żadnej instrukcji, napisane krok po kroku jak żyć... to trzeba wiedzieć!
Najgorsze jest, to, że trudno żyć i cieszyć się z tego życia. Ogromną sztuką jest doceniać, to że w ogóle się istnieje, że jest się zdrowym, że ma się gdzie mieszkać, posiada się rodzinę i ma się te parę groszy na koncie.
Niestety większość z nas wciąż chcę czegoś więcej... jakby szukali wrażeń.
Prawda jest taka, iż ludzie którzy są przykładowo chorzy o wiele bardziej doceniają swoje życie niż tacy, co mają praktycznie wszystko.
Zawsze gdy widzę osobę, która ma o wiele gorzej ode mnie zaczynam się walić w głowę i jest mi strasznie wstyd, że mając można powiedzieć bezproblemowe życie, a jeśli już są jakieś problemy, to tylko wtedy kiedy sama sobie je stworzę mam czelność na nie narzekać i żądać jakiś diametralnych, lepszych zmian.
No ale niestety egoiści tacy jak ja już tak mają i chyba mogę powiedzieć, że tak na prawdę każdy jest w pewnym stopniu egoistą. Nie ma co ukrywać... ludzie ciągle chcą czegoś lepszego. Nie potrafią zrozumieć, że nie otrzymają wszelkiego dobra nim nie zaczną działać.
Działanie jest bardzo ważne!  Bez działania nie ma efektów, no nie osiągniemy nic, nie zmienimy nic, skoro nawet nie wniesiemy kszty własnych chęci, gdyż nie wystarczy tylko czegoś CHCIEĆ, ale też trzeba CHCIEĆ coś zmienić. Zazwyczaj tylko stoimy w miejscu, myśląc o zmianach, a tak na prawdę na tym się zatrzymujemy.
Podsumowując:

Powracając do tematu... aby wiedzieć "Jak żyć?"  trzeba wyznaczyć sobie konkretny cel i do niego dążyć, a wtedy myślę, że będziemy spełnieni i wszystko potoczy się własnym rytmem i pytania tego typu będą zbędne, bo będziemy wiedzieli czego chcemy i co jest naszym sensem:)
Także, aby wiedzieć jak żyć, na prawdę nie jest potrzebny żaden poradnik po prostu trzeba wyznaczyć sobie jedną drogę, ale konkretną i nią podążać.
Nie musicie oczywiście się ze mną zgadzać, bo to Wasze życie i żyjcie tak jak uważacie, wg własnych zasad:)




środa, 26 czerwca 2013

Wszędzie klocki i pksele, czyli "Minecraft"

Hej! Tak jak wspomniałam w poprzedniej notce dzisiaj po dłuższej nieobecności o bardzo popularnej grze snadboxowej - Minecraft!
Osobiście nie rozumiem jej fenomenu.
Pewnie fani tejże gry pomyślą sobie, że nie wiem co mówię albo, że nawet w nią nie grałam zapewne, a się wypowiadam. Otóż grałam i wiem, o co w niej chodzi, mało tego muszę codziennie znosić widok mojego brata grającego w nią.
I gdy widzę ile mu czasu zajmuję te "craftingowanie", to trochę mnie to przeraża..., gdyż co może być fajnego w naparzaniu bezbronnych owiec, kopaniu tuneli czy rąbaniu drewna? Do tego, to wszystko jest takie... klockowate:D
Dla mnie możliwe, że ta gra byłaby ciekawsza gdyby wszystko nie byłoby kwadratowe i z pikselami.
A okazuję się, że to głównie właśnie dzięki pikselom i kwadratom Minecraft odniósł taki sukces!
Może jest coś hipnotycznego w tych klockach?
Na pewno jeden z plusów grania w Minecrafta, to rozwijanie kreatywności, czy też twórczości.
Budujesz własny kwadratowy świat, możesz stworzyć, co chcesz, żyć jak chcesz!
W sumie brzmi ciekawie i zanim zaczęłam w nią grać byłam przekonana, że mi się spodoba, ale jednak wolę Simsy albo SimCity:) Nie wiem.... możliwe, że jestem za stara na takie atrakcje, ale to wielka przesada grać w nią przez więcej niż 2 godziny.
Niestety niektóre osoby bardzo wciągnęła ta gra i teraz przed oczami mają włącznie klocki, kwadraty i piksele. Generalnie ten cały "majnkraft" zrobił ludziom klocki z mózgu.
I w sumie to chyba tyle ile mam do powiedzenia na ten temat i poprzez tą notkę nie zamierzam krytykować ludzi, którzy w to grają, czy też samej gry. Natomiast warto czasem zająć się czymś bardziej pożytecznym i tego typu gry traktować jako godzinną rozrywkę po całym dniu, a nie jak pasję, bo taka pasja, to żadna pasja, tylko uzależnienie jak już.
Dlatego fani minecraft'u opamiętajcie się i zauważcie, że klocki, to nie wszystko!:D
Prawdziwy świat jest zdecydowanie lepszy i piękniejszy niż ten kwadratowy, wirtualny.


poniedziałek, 17 czerwca 2013

Życie "no life'a"

Hej! Dzisiaj trochę opowiem Wam o no life'ach...
Każdy pewnie spotkał się z takim określeniem człowieka.
Jakiego? Krótko mówiąc takiego zamulonego, zazwyczaj nic nie robi tylko napiernicza w LOL'a, tibie albo minecrafta... - o którym napiszę w następnej notce:D
W sumie to sama mogę się takim no life'm nazwać:D W szkole zamulam, w domu zamulam, na dworze zamulam, na imprezie zamulam.... wszędzie zamulam! Zamulanie - mój styl życia:D
Co prawda staram się być uśmiechnięta, zadowolona z życia, ale prawda jest taka, że wiecznie zamulam.
Ale dość o mnie! Chodzi tu o takich prawdziwych no-life'ów takich z krwi i kości!
Ich domeną jest "nic nie robienie" zazwyczaj odcinają się od świata zewnętrznego i żyją w tym wirtualnym klockowatym świecie!! ahhh so excited! Nie mają też na nic siły, do tego stopnia, że muszą mieć obok specjalny pojemnik na mocz i pamersy. Dziwi mnie tylko jedno, bo skoro są tacy bez życia, to w takim razie skąd czerpią siłę w napierdalanie na klawiaturze?! Przecież do tego też trzeba mieć werbę, wiadomo palce szybko się męczą.
Natomiast nie będę się w to za bardzo zagłębiać.
No lajfy, to nie tylko kolesie nawalający w gry komputerowe i rozwalający kostki różnorakiego typu w celu budowania różnych budynków i przedmiotów, ale także tzw. fejsbukowicze! Których całe życie prywatne, a nawet te miłosne przeniosło się na portal facebook. To smutne, ale prawdziwe.
Są też tacy, którzy nie mają problemu z uzależnieniem od komputera, a jednak są tymi no lifami, zazwyczaj dlatego, że problem tkwi w ich psychice. Nie utrzymują kontaktów z ludźmi, czasem tną się, ogólnie życie ich przytłacza, a najlepiej czują się z samymi sobą;) I w sumie rozumiem ich! Ludzie to hieny;)
Najlepiej usiąść na jakiejś łące z słuchawkami w uszach i egzystować:) 
Życie wydaje się wtedy piękniejsze, bo gdyby się tak zastanowić, to świat nie jest zły, jest wręcz idealny! Ale niestety gatunek ludzki jest strasznie oblany żółcią i niszczy tą cudowną oazę.
Podsumowując: Każdy jest tym na kogo ma ochotę być.
Natomiast czasem warto zastanowić się, czy odcinanie się od świata jest trafnym rozwiązaniem i czy aby na pewno jednym z najlepszych:)


+PIOSENKA NA DZIŚ:

piątek, 14 czerwca 2013

Jak mieć wszystko gdzieś ?

Witajcie!
Przechodząc szybo już do punktu kulminacyjnego...
"Mieć wyje** na wszystko" jest dla mnie pewnego rodzaju sztuką, czasem bardzo trudną do opanowania i myślę, że większość z Was czasem chce, ale nie może być obojętnym na coś... A dlaczego nie? Bo za bardzo Ci zależy. Trzeba powiedzieć, a nawet wykrzyczeć głośno, że MAM TO GDZIEŚ! Można użyć bardziej drastycznych słów, tak by to co mówisz dotarło do Twojej głowy.
U mnie sytuacja jest bardzo odwrotna..., więc może dlatego udzielam rad na ten temat:D Chodzi o to, że mimo, że bardzo chcę, to nie robię tego i w związku z tym niektórzy mówią mi, a raczej dosadnie dają do zrozumienia, iż MAM WSZYSTKO W DUPIE:D Ale to nie prawda! Po prostu mi się nic nie chce...
Także przypadki są różne... jedni chcą, drudzy nie;)
Ale w jednym i drugim przypadku właśnie trzeba CHCIEĆ.
Przykładowo skoro masz już dość przejmowania się wszystkim dookoła, po prostu wycisz się na chwilę i wyrzuć z siebie wszelkie złe emocje i włącz sobie jakąś ulubioną piosenkę.
Muzyka bardzo dużo znaczy w życiu człowieka. Ona wpływa na większości aspektów w naszym życiu, przede wszystkim na nasz humor i też czasem trochę na nastawienie do świata, życia itp.
 Niestety mimo wszystko na nie które rzeczy nie można mieć tak po prostu wylane...
Ale jeśli chodzi tylko o chłopaka, szkołę, albo rodzinę to sprawa jest raczej prosta;)
 Chłopak - nie ten, to inny, gdyż ten w którym obecnie się bujasz i tak jest zwykłym przelotnym flirtem i raczej nie ma sensu się nim przejmować, ani ogólnie zawracać sobie nim głowy.
 Szkoła - też zawsze można ją zmienić. Jeśli masz problemy z nauką i nie wiesz jak to wszystko ogarnąć, gdyż za 2 tyg koniec roku.... no cóż... zawsze możesz nie zdać, przecież świat się nie zawali, nikt przez to nie ucierpi, a Ty po prostu będziesz żyć swoim życiem, z tymże kolejny rok w tej samej klasie i przy okazji może coś zrozumiesz....?
 Rodzina - Ciągłe kłótnie, szlabany i tak w kółko. W zasadzie chyba nigdy nie jest dobrze i ciężko znaleźć sposób na ludzi, którzy w sumie wiedzą o tobie wszystko, no ewentualnie wykasować im pamięć i zaprogramować w cyborgi;)
Jak widzicie na wszystko można spojrzeć z tej innej perspektywy, czy ona jest lepsza, czy gorsza, to nie mnie oceniać:)
Myślę też, że trzeba jednak zachować równowagę i umieć wiedzieć kiedy sobie odpuścić, a kiedy walczyć.
Zauważyłam, że ludzie bardzo często się poddają takim przykładem jest mój kolega z klasy, który już w maju przestał chodzić do szkoły... miał chyba z 8-9 zagrożeń. Po części rozumiem, bo mi samej nie chcę się już chodzić do szkoły i ogólnie mam na nią bardzo wyrąbane, no ale tak poddawać się bez walki, to jest słabe. Pewnie zaliczyłby bez problemu te 6 przedmiotów, a z 2 poprawka w wakacje, no to jest już zawsze lepsza sytuacja;) Więc apeluje do tych co mają tragiczną sytuację w szkole: NIE PODDAWAJCIE SIĘ! WALCZCIE DO KOŃCA! TRUJCIE DUPĘ NAUCZYCIELOM! ZRÓBCIE SŁODKO-SMUTNE OCZKA! I NA BANK SUKCES GWARANTOWANY!
Zawsze powtarzam, że nie ma sytuacja bez wyjścia, BO NIE MA:)
Wyjście zawsze jest! Trzeba tylko chcieć!:)
Tak ogólnie, to niestety w życiu nie ma łatwo, jest trudno i nie ma co się czarować.
Ciężko czasem ogarnąć ten cały chaos w okół nas, zazwyczaj jest też tak, że nie dość, iż mamy własne problemy, to jeszcze siostry, brata, ciotki, babci, sąsiadki, koleżanki, pani sklepowej i wielu innych ludzi, którzy znaczą więcej czasem mniej.
Mimo tak wielu przeszkód trzeba umieć sobie poradzić z tym i nie użalać się nad tym jak to jest źle, no bo przecież takimi wywodami Ameryki nie odkryłeś, wiadomo, że jest źle. Jest i będzie.
Życie ma pełno zakrętów, ale te wszystkie zakręty da się przejść i  na prawdę warto przez nie przebrnąć, bo w końcu nastąpi ta prosta droga, która będzie miała górki, pod górki i z górki, ale jest jak jest i zawsze trzeba powiedzieć sobie, że nie jest najgorzej:)


+PIOSENKA NA DZIŚ:

                                                                      awwww<3

sobota, 8 czerwca 2013

Nie bądź obojętny! Pomóż potrzebującym!

Hej! Dzisiaj poruszę temat, dość trudny.... bynajmniej dla mnie, gdyż zawsze gdy widzę na ulicy bezdomnego, czy żebraka proszącego o złotówkę na chleb, to aż chce mi się ryczeć i z parę razy się zdarzyło, że płakałam przez to, iż inni mają tak straszne życie.
Niekoniecznie mam na myśli pijaków stojących, siedzących, bądź nawet leżących pod sklepem, bo tych to akurat nie jest mi szkoda, ale ludzi, których los na prawdę pokrzywdził... wielokrotnie spotkałam się z takim zjawiskiem chociażby dzisiaj, gdy idąc do sklepu pewien pan prosił mojego tatę o pieniądze na bułkę, wręcz się rozpłakał, co strasznie mną wstrząsnęło, ale to i tak nic w porównaniu, gdy byłam  w Pradze..., gdzie żebraków było na prawdę cała masa w szczególności w pamięć zapadł mi pewien młody chłopak, który skulił się z psem na Ziemię prosząc o kilka koron, czy cokolwiek do jedzenia.
Wtedy się po prostu lekko poryczałam, zrobiło mi się bardzo bardzo żal tego człowieka w momencie gdy inni ludzie się mu tylko przyglądali lub po prostu szli dalej i w zasadzie nie byłam skupiona na zwiedzaniu tylko nad okrutnym losem tych ludzi.
W sumie coraz, to częściej nie jestem w stanie poradzić sobie z faktem, iż tyle ludzi na całym świecie ma tak źle, brakuje im na jedzenie, nie mają gdzie spać, co gorsza nie mają nikogo... nie żebym była jakąś altruistką,  bo zdarza się, że potrafię być czasem straszną zołzą i egoistką, ale na prawdę zaczyna mnie to wszystko przytłaczać tym bardziej, że w tak krótkim czasie spotkałam tylu potrzebujących ludzi.
Najgorsze jest to, że nie mogę z tym nic zrobić, ok dam te 2 zł żebrakowi, czy na jakieś cele charytatywne, mogę pomagać w schroniskach itp. i w sumie to tyle, bo przecież mam niespełna 17 lat i w zasadzie co ja mogę ?! Czy to co ja myślę kogoś w ogóle interesuje ?! Jednak to i tak jest dość dużo jeśli chodzi o pomoc, dlatego jeśli macie taką możliwość, to pomagajcie! Nie bądźcie obojętni na krzywdę, biedę itp.
Jeśli spotkacie na ulicy jakiegoś biedaka, dajcie mu choćby tą złotówkę, gdyż nie wiesz, czy za 10 lat Ty tak samo nie skończysz, a czasy są coraz gorsze... i jeśli nie masz szkoły, znajomości czy chociażby bogatych rodziców, to raczej nie masz innego wyjścia jak skończyć na ulicy - oczywiście, to tylko jedne z nielicznych  powodów braku dachu nad głową.
Niestety jest jak jest i wiele osób jest po prostu obojętna, w ogóle nie zauważa problemu, nie stara się pomóc, nie wiem... może po prostu się boi? No ale trzeba przełamać strach, który jest tak na prawdę nieuzasadniony, no bo czego tu się bać?!
Z drugiej strony większość bezdomnych jest sama sobie winna swojej sytuacji życiowej, rozumiem ciężko znaleźć pracę, ale przecież zawsze można zbierać złom, puszki jest tego pełno i zawsze na te wino czy chleb by było..., a tak wolą żebrać pod sklepem. Nawet ja mimo, że jestem niepełnoletnia, nie mam jeszcze ukończonej szkoły średniej, to sama znalazłam sobie pracę wakacyjną w Krynicy i będę sprzedawać gofry, zawsze coś, ale chodzi o sam fakt, że przy nie wielkim wysiłku, nawet bez żadnych znajomości udało mi się znaleźć zatrudnienie, więc ciężko mi uwierzyć, że tak trudno jest zarobić... przecież nie ma sytuacji bez wyjścia, trzeba tylko chcieć!
Także sama nie wiem, co mam myśleć na temat tych ludzi, na pewno potrzebują pomocy, ale sami też muszą coś w tym kierunku robić...
Mi tak jak wspomniałam jest strasznie z faktem, iż tyle ludzi ma źle w szczególności gdy właśnie tak dużo już przypadków napotkałam w swoim życiu i na prawdę czasem były, to sytuację bardzo okrutne, które bardzo mnie wzruszyły i nie potrafiłam o niczym innym myśleć, w dupie miałam swoje potrzeby i to co dzieje się w okół, wiem, że to do niczego nie prowadzi i muszę skupiać się na swoim życiu, ale gdy spotykasz na swojej drodze ludzi, którzy mają gorzej do Ciebie, a w szczególności małe dzieci, to trzeba nie mieć w ogóle żadnych uczuć i empatii, by to nie zakodowało się w Twojej głowie.
W zasadzie kiedyś nie byłam, aż tak wrażliwa na krzywdę innych, ale z każdym kolejnym przykrym zdarzeniem, coraz to bardziej zaczynałam brać, to sobie do głowy.
Podsumowując: Nigdy nie bądźcie obojętni na innych ludzi! Jeśli tylko macie możliwość pomóżcie, poza tym czasem nawet mały gest znaczy na prawdę wiele ;)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Lans, szpan i pozerstwo!

Hej! Dzisiaj krótko i na temat, bądź też nie o bardzo popularnym w dzisiejszych czasach"lansie" :)
Nie wiem czy się zastanawialiście, ale tak na dobrą sprawę życie jest ciągłym lansem.... Nawet gdy się nie lansujesz, to się lansujesz, bo się lansujesz, że się nie lansujesz.I jak tu żyć nie lansując się? Skoro każde Twoje działanie odbiera się się jako lansiarstwo.Osobiście nienawidzę tego słowa! Jak i też nienawidzę lansu czy szpanerstwa, co wszystko zbiera się w jedną całości, czyli w pozerstwo.Niestety na świecie istnieje coraz, to więcej ludzi, którzy lubią się czymś pochwalić, np. iphon'em marki Apple. I nikt mi nie wmówi, że kupując ten telefon kierował się funkcjonalnością, jakością czy czymś podobnym, bo wiadomo, że kupił tylko ze względu na znaczek " nadgryzionego jabłka ", no może bywają małe wyjątki, ale bardzo małe. I w sumie w dzisiejszych czasach każdy obowiązkowo musi mieć coś z tej firmy, bo inaczej, to jesteś nikim... fajna fura i komóra musi być:D Oczywiście żartuję, ale są ludzie, którzy czują się gorsi od innych, bo nie mają nowego wyczesanego tableta czy laptopa. Co jest durne, bo ciężko za dążyć nad technologią i mało kto może sobie pozwolić na nowy gadżet, co miesiąc.No ale są tez i tacy, którzy wariują na punkcie tych coraz to nowszych gadżetów i po prostu muszą mieć wszystko, co w danej chwili modne.I to na prawdę jest słabe... takie osoby widocznie nie mają, co robić z pieniędzmi i przede wszystkim nie mają własnego stylu, bądź mają jakieś kompleksy małego członka lub coś w tym stylu, gdyż trzeba być na prawdę wielki desperatem, aby tak ślepo podążać za modą, która jest ulotna, dlatego moim zdaniem trzeba mieć swój indywidualny styl, tym bardziej, że trudno teraz być niepowtarzalnym.Nie chcę też powiedzieć, że kupowanie nowych rzeczy jest złe... bo wiadomo, to wszystko, co produkują jest dla ludzi, ale no nie żeby wyglądało, to tak, że widzisz w telewizji reklamę papieru toaletowego, który sam załatwia za Ciebie pewne czynności, a ty krzyczysz, że musisz go mieć! wszyscy Twoi znajomi mają ten nowoczesny papier toaletowy, a Ty nie... i czujesz się tragicznie, życie nie ma dla Ciebie sensu, bo nie posiadasz papieru do podcieru... to smutne.Ale tak jak wspomniałam bywają i tacy desperaci.Najważniejsze, to zachować umiar w kupowaniu pewnych rzeczy i zanim zobaczysz zarąbistą reklamę w TV.... przemyśl to i zastanów się czy na pewno tego chcesz! Bo tak na prawdę wszystko wygląda pięknie, ale tylko na ekranie, a w rzeczywistości, to.... wiadomo:)Oczywiście nie wolno popaść też w paranoję! Bo jeśli ubierzesz jakąś modną bluzkę, albo torbę od Coco Chanel i do tego popsikasz się perfumami od Dolce Gabbana, to przecież nie musi oznaczać, to od razu, że się lansujesz;)Ostatnio miałam taką sytuację gdzie do szkoły założyłam buty z ćwiekami i bluzę z Armani Jeans i zaraz posypały się teksty, że się lansuje i wgl. :D No trochę to śmieszne, ale trudno czasami trafią się tacy ludzie, którzy są trochę zacofani, co innego jeśli cały jesteś w marce Versace, obwieszony najdroższymi błyskotkami z yorkiem w torbie od Gucciego, to wtedy jest to trochę podejrzane i wygląda, to strasznie lansiarsko.
Podsumowując: Jeśli nie chcesz wyglądać na lansera i pozera zostań hipsterem!

Mają własny styl, nie podążają za modą i ubierają się w lumpeksach;)










piątek, 31 maja 2013

Jak efektownie trafiać do ludzi?

Hej! W dzisiejszej notce podam Wam wskazówki jak trafiać do grup nieważne czy dużych czy małych, po prostu trafiać.... ogólnie powiem, co robić by ludzie chcieli nas słuchać, trochę ironicznie, trochę na poważnie.
Od razu przejdę do rzeczy....

Pierwsze, co to musisz postanowić sobie strategię jaką będziesz się kierować, czyli najważniejsza jest droga, którą dotrzesz do osób do których chcesz dotrzeć:)
I w zasadzie może być i po trupach do celu, aby tylko zrealizować, to co chce się zrealizować i aby w ludziach pozostało, to co masz im do powiedzenia.... bo to jest najważniejsze!
Jeśli przykładowo coś opowiadasz, jakiejś dużej grupie ludzi i zwykle jest to tak, że oni nie chcą Cię słuchać, jest wielki harmider i każdy siebie przekrzykuje, a ty nie wiesz jak nad takim stadem zapanować...
 I w takiej sytuacji trzeba umieć się odnaleźć i co najważniejsze ZAINTERESOWAĆ tym co ma się do powiedzenia, a jak najlepiej to zrobić? Osobiście uważam, że najlepszym sposobem jest używanie wulgarnego słownictwa, gdyż jeśli, co przecinek, a najlepiej, co drugie słowo będziesz kurwić, jebać, pierdolić, to twoja wypowiedź nabierze charakteru, a ludzie... ludzie zaczną Cię słuchać!
Wtedy każde Twoje słowo, zdanie zostanie zapamiętane, a Ty będziesz cieszyć się sukcesem!

To trochę przerażające...., ale prawda jest niestety brutalna.
Ludzie nie lubią monotonii czy trudnych słów, bo kto w dzisiejszych czasach wie, co znaczy  skonfundowany? Nie może być bla bla bla i bla bla bla oraz.... bla bla, także bla, jednakże bla bla czy bla bla... no oszaleć można! W Twojej wypowiedzi muszą być użyte wulgaryzmy, a przede wszystkim "KURWA", ponieważ jak nie użyjesz tego wyrazu, to nie wróże Ci dobrej przyszłości jako rozmówcy w ogóle...
Jak jest KURWA, to jest hard core! Wszyscy się cieszą, śmieją, są zachwyceni tym, co mówisz, chcą słuchać więcej z nadzieją, że znów usłyszą, te cudowne słowo, dlatego no musi być intrygująco!
I dochodzę do wniosku, że chyba nieważne, co mówisz... ważne jak mówisz.
Ludzie i tak będą się skupiać tylko na małych szczegółach, reszta przepadnie jak ogień w wodzie...
Oczywiście poza tym magicznym słowem, kluczem do sukcesu jest Twoja ekspresja lub jej brak, gdyż jeśli będziesz mówiąc coś ekscytował się i przeklinał zarazem, to będzie, to wzbudzało emocje wśród słuchaczy i budowało napięcie, a natomiast jeśli będziesz taki otępiały i coś tam gadał i do tego dodasz KURWA, to niewątpliwie będzie, to również ciekawe...
Podsumowując: Nie trać czasu na nędzne wypociny, jakieś beznadziejne wypracowania czy przemówienia, które nic nowego nie wnoszą i tak. Zrób coś oryginalnego! Intrygującego! Pełnego emocji! Ponieś się fantazji, dopisz kilka przekleństw lub po prostu takich nowoczesnych słów i niech każda Twoja rozmowa będzie pełna charyzmy, a gwarantuje, że staniesz się największą gwiazdą na prywatkach:D


JAK CHCECIE BIERZCIE TĄ NOTKĘ NA POWAŻNIE, NATOMIAST JA WOLĘ ZACHOWAĆ DO NIEJ LEKKI DYSTANS... POZA TYM CZY KAŻDY MÓJ POST MUSI MIEĆ SENS? MYŚLĘ, ŻE CZASEM FAJNIE NAPISAĆ COŚ, CO Z POZORU NIE MA ŻADNEGO SENSU:D

środa, 29 maja 2013

geje, lesby i inne stwory

Hej! Dzisiaj wreszcie jakaś refleksyjna notka i temat, który się podejmę, to HOMOSEKSUALIŚCI.


Jak powszechnie wiadomo ta grupa ludzi, która lubuje się w osobach tej samej płci wzbudza ogromne kontrowersje mimo, że  bycie gejem czy lesbijką bądź bi jest dzisiaj na porządku dziennym, to wielu ludzi nadal nie potrafi tego jakby zaakceptować.
Zapewne wynika, to z tego, że brakuje im empatii.
A jeżeli chodzi o moje zdanie na temat, to zawsze powtarzam, że ludzie niech robią, co chcą, to ich sprawa, ich życie i jeśli kogoś nie interesuję płeć przeciwna, to spoko... nic do tego nie mam w sumie to jest nawet normalne, bo nie każdej dziewczynie musi podobać się chłopak i na odwrót poza tym taka osoba będąc np. gejem nie robi nikomu krzywdy, więc nie rozumiem dlaczego tak wiele ludzi się bulwersuje widząc na ulicy dwóch mężczyzn trzymających się za ręce... no ale niestety rzadko można zobaczyć taki widok, ponieważ zazwyczaj ludzie homoseksualni po prostu boją się publicznie pokazywać swoje uczucia, a już na pewno w Polsce, gdzie ludzie są na prawdę strasznie nietolerancyjni i pewnie zaraz jakiś z przechodniów obrzucił by wyzwiskami taką parę.
No ale z tego, co zauważyłam coraz częściej promuje się homoseksualistów w przeróżnych programach dokumentalnych, takich jak:"trudne sprawy", "ukryta prawda "itp., filmach, serialach, a nawet już w reklamach... nie wiem tylko czy po to, by pokazać ludziom, że bycie lesbijką czy gejem jest już normą czy po to by był fun i większa oglądalność. Mimo wszystko myślę, że w końcu społeczeństwa na całym świecie zaakceptują ten fakt i wbiją sobie do głowy, że osoby homoseksualne są wśród nich, bo tak na prawdę nigdy nie wiadomo kiedy Twoje dziecko przyjdzie do Ciebie i wyzna:"Mamo, tato jestem gejem/lesbijką" - i choćby dlatego warto mieć tą świadomość, a jest tak, że niby każdy akceptuje, każdy wie, jest świadomy, lecz gdy okazuje się, że to w jego rodzinie jest homoseksualista, to nie jest już tak kolorowo i wtedy każdy jest przerażony i nie może pojąć dlaczego, to właśnie jego dziecko jest tym gejem bądź lesbijką.
I to jest na pewno trudne, to zaakceptować, ale tylko dlatego, że ludzie nie są tak na 100% otwarci na inność, a tak na prawdę, są to osoby bardzo normalne i pewnie też bardziej tolerancyjne od heteroseksualistów.
Jedyne jakie mogę mieć zastrzeżenia, to, aby nie dawać tym osobom praw rodzicielskich, gdyż no jednak myślę, że dziecko powinno mieć mamę i tatę, a nie dwóch tatusiów, bądź dwie mamusie, to zdecydowanie za dużo dla takiego małego człowieka, bo w momencie dorastania na pewno przysporzyłoby mu to wiele kłopotów, czy drwin ze strony rówieśników i pewnie takiemu dziecku jest bardzo trudno później funkcjonować w społeczeństwie... przede wszystkim dlatego, że ta tolerancja do homoseksualistów nie jest tak dobrze dopracowana, co innego jeśli, to rzeczywiście dla ludzi nie miałoby żadnego znaczenia, że istnieją takie rodziny i każdy by ich akceptował, to wtedy owszem nie mam nic przeciwko, skoro otaczają swoje dziecko miłością i opieką, to dlaczego niby by nie?!
Podsumowując: Każdy z nas jest inny i każdy decyduję indywidualnie o swojej orientacji, a najważniejsze jest to, aby nie wstydzić się tego, że jest się homoseksualistą, bo to najgorsze, co może być, wtedy życie jest zdecydowanie trudniejsze, a jeśli nie ukrywamy tego, to żyjemy w zgodzie z własną naturą i tak być powinno...

niedziela, 26 maja 2013

"każdy dzień zwiastuje śmierć" +sprzedam pasma clip in:D

HEJ! Dzisiaj krótko i zwięźle, choć treść zbyt krótka nie jest:P
Po prostu dodaje nowy rozdział mojego opowiadania, pt:"Wewnętrzny zgon":) Zapraszam do komentowania, bo to niesamowicie motywuje do dalszego pisania:) + Dziękuje za wszystkie nowe obserwacje i pozytywne jak i te konstruktywne komentarze:) Mam nadzieję, że i ten rozdział się spodoba:)

JEŚLI JESTEŚ TU PO RAZ PIERWSZY PRZECZYTAJ NA POCZĄTEK PROLOG, KTÓRY ZNAJDZIESZ TROCHĘ NIŻEJ....:)


"każdy dzień zwiastuje śmierć"


Dobija mnie myśl, że każdy dzień może przynieść coś przez, co straci ono sens... moje chyba już straciło.
Wszyscy mają mnie za psychopatką, z drugiej storny nie dbam o to, niech myślą co chcą, mają narąbane w głowach, a z ich mózgu można strzelać jak z folii bąbelkowej i nie czuję się w żaden sposób lepsza... czuję się po prostu silniejsza, mimo, że mam chwile słabości, to nie poddam się...

-Lena!!-woła, wściekłym glosem matka.
-Co jest?-spytała.
-Mam świetne wiadomości...-odpowiedziała z ironią.
-Możesz być bardziej konkretna?
-Wylali Cię ze szkoły. 
-Tylko nie każ mi teraz iść na fryzjęrke.-odparła jakby zupełnie nieprzejętna zaistniałą sytuacją.
-Wyrzucili Cię ze szkoły, a Ty przejmujesz się tym abym nie kazała Ci iść na fryzjerkę.
-No przecież to Ty sama pierdoliłaś ciągle o tej szkole fryzjerskiej, a ja przecież nie umiem nawet kartki papieru na pół przeciąć, a co dopiero czyiś zatłuszonych kłaków.
-Dość! Na wakacje jedziesz nad morze sprzedawać gofry i rurki z kremem, a potem pomyślisz nad szkołą zawodową, bo jak widzisz ogólniak nie jest dla Ciebie.-odparła drwiącym i pdoirytowanym głosem.
-Zarąbiście! To było moje marzenie! całe wakacje spędzić na sprzedawaniu gofrów, coś niesamowitego.-Lenie najwidoczniej nie bardzo spodobał się ten pomysł.
-Sama tego chciałaś, a ja już sobie z tym wszystkim nie radzę.
-Powiedz, że masz na mnie wyjebane i po sprawie.
-Wierz mi, że to nie jest takie proste...-odparła z zadumą.
-Konwersacja - stop! Idę do pokoju, nie wiem na jak długo, nie wołaj mnie na obiad, bo i tak nie przyjdę.-Dziewczyna jak zwykle jest stanowcza i bezwzględna.
-Pamiętam, że Twoje życie nie może ograniczać się jedynie do siedzenia w pokoju.-odparła matka.

Wyrzucili mnie ze szkoły.
Nie wiem, co będzie dalej... mam wiele planów i pomysłów na życie, pewnie żaden z nich nie zostanie zrealizowany, ale trudno każdy koniec, to początek czegoś nowego, a w moim przypadku, to początek sprzedawania spruchniałych gofrów i przestarzałych rurek z bitą śmietaną. Może jutro będzie lepiej?

Następny dzień, Crewe, Anglia.
Jak można było przewidzieć jutro, czyli dziś wcale nie będzie lepiej...

-Lena! Wstawaj!-krzyczy matka, stojąc nad łóżkiem Leny.
-Czy wiesz która jest godzina?-zapytała zaspana i wściekła.
-Twoja ostania.-odpowiedziała.
-Możliwe..., tak więc te ostatnie chwile mego życia pozwól spędzić mi je w łóżku.-zażartowała.
-Dość nietypowy sposób, a tak na poważnie masz umówioną wizytę z panią Costner, także radzę Ci się pośmieszyć, masz 5 minut na wyszykowanie się.-odparła z ironicznym uśmiechem.
-Widzę, że strasznie Ci się nudzi w tym życiu, no bo wiesz na początku ten pomysł z wakacyjną pracą, a teraz kolejna wizytu w psychiatryku. Idzie Ci coraz lepiej.-dziewczyna wyraźnie była zirytowana zaistniałą sytuacją, a zarazem zaażenowana.
-Lena, daruj.-odparła.
-Ciekawe co będzie dalej?-spytała ironicznie.
-Nie interesuje mnie, co będzie dalej, ale co będzie teraz. A Ciebie chce widzieć maszerującą wprost do auta, gdyż czas na wyszykowanie Ci niestety minął.-odparła.
-A czy Ty widzisz jak ja wyglądam?!
-Nie obchodzi mnie to, poza tym lepiej zajmij się pukładaniem swojego wnętrza, a nie fryzury.
-Żegnam Cię.-odparła naburmuszona.


Crewe, Gabinet Psychoterapii Psychoanalitycznej.
pół godziny później...

-No i znowu się spotkamy...-odparła dr.Costner.
-Niestety...
-Życie bywa czasami skomplikowane, ale to nie powód by zamykać się w szczelnej skorupie.
-Ależ ja jestem nadzwyczaj otwarta!-wykrzyknęła Lena.
-No dobrze... dzisiaj chciałabym porozmawiać z tobą o problemach w szkole. Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?
-Nie mam nic ciekawego do powiedzenie w tym temacie.-dziewczyna stanowczo postawiła na swoim.
-Wiem, że wyrzucili Cię ze szkoły...
-Pewnie nie jest to pierwszy i ostatni raz.-odparła.
-Rozumiem, że nie chcesz rozmawiać na temat szkoły. W takim razie powiedz jak się czujesz?-spytała.
-A jakie ma to znaczenie jak ja się czuje?
-Wierz mi, że bardzo duże. To jak...?
-Czuję się beznadziejnie w otaczającym mnie świecie i choć brzmi to naiwnie i trywialnie, to nikt mnie nie rozumie i nigdy nie zrozumie i pewnie myśli pani, że jest tą osobą, która mnie rozgryzie i odpowie na wszystkie pytania mojej matki, ale to błąd, bardzo wielki bład, pani Costner.-Odpowiedziała drwiącym głosem.
-Lena, a czy Ty czujesz się samotna?
-Ktoś kiedyś powiedział, że mimo, iż otaczasz się setką ludzi, to i tak jesteś wśród nich samotny, ironiczne co?
-I Ty czujesz się samotna wśród grupy?
-A czym dla pani jest samotność?-spytała nie odpowiadając na pytanie dr.Costner.
-Ale ja chce znać Twoje zdanie na ten temat i przede wszystkim jaki tkwi w tobie problem, choć nie wiem czy to dobre określenie...
-Problem, to ma moja matka, na pewno nie ja... i wie pani co?! Przez całe życie byłam samotna, nie miałam nikogo, a matka zaczęła się mną interesować dopiero od chwili, gdy usiłowałam popełnić samobójstwo, do którego nawet nie miało dojść! To ona ma problemy i to ją powinniście zamknąć w psychiatryku nie mnie!-wykrzyczała Lena, to co siedziało w niej od dłuższego czasu.
-Ależ nie nikt nie chce Cię zamykać...-odparła ze spokojem.
-Może jeszcze nie teraz, ale wkrótce pewnie to nastąpi.-zasugerowała.
-Dlaczego tak myślisz?
-Nie myśle, ja to wiem.-odpowiedziała z bardzo pewnym siebie głosem.


Czasami jesteśmy czegoś bardzo pewni, tak bardzo, że nawet nie mamy na to wytłumaczenia, po prostu to wiemy...
Tak więc kolejna wizyta u psychologa za mną... mam nadzieję, że już nigdy więcej moja noga tam nie postanie, chociaż kto wie?
Teraz chcę tylko spokoju... spokoju, który będzie trwać wiecznie.
Mimo, że wiem, iż to nie jest mój czas, to mam wrażenie, że z każdym dniem jest coraz gorzej, tak jakbym zbliżała się ku końcowi...

+SPRZEDAM PASMA CLIP - IN W IDEALNYM STANIE, W OGÓLE NIE UŻYWANE:
szczególy tutaj:
http://tablica.pl/oferta/sprzedam-pasmka-clip-in-60-cm-potrojna-wartstwa-ID2VzUZ.html



wtorek, 21 maja 2013

"PUSTKA"

ZANIM PRZECZYTASZ 1 ROZDZIAŁ, PRZECZYTAJ TO:
Witajcie! Od razu przejdę do rzeczy, tak więc, co do opowiadania, to mam już napisany 1 rozdział, natomiast nie mam pojęcia czy tak ma właśnie on wyglądać... prolog pisałam na totalnym spontanie i tak na prawdę żadna Wasza opinia nie była negatywna z czego jestem zadowolona jak i zdziwiona no i tu pojawia się problem...po prostu nie chcę nikogo rozczarować tym opowiadaniem, ale też uprzedzam, że akcja się rozkręci i to wszystko będzie mocno rozwinięte i będzie miało głębszy sens, dlatego nie zniechęcajcie się jeśli, to nie jest, to czego się spodziewaliście po przeczytaniu wstępu;) Dodam, że nigdy takimi rzeczami się nie zajmowałam, więc na pewno jeszcze dużo pracy przede mną:)
+JESLI JESTES TU PIERWSZY RAZ, TO PRZECZYTAJ PROLOG, KTORY ZNAJDZIESZ POD TĄ NOTKĄ;)



rozdział 1. "Pustka"

Moje życie to porażka. Dosłownie i w przenośni.
Każdego dnia zarzucają mi, że nie żyje tu i teraz tylko gdzieś w innym świecie, że jestem inna, że urwałam się z kosmosu, albo jakiejś innej kosmicznej planety.
Mimo wszystko, na przekór temu, co mówią inni nie staram się nawet zmieniać, bynajmniej nie teraz, nie w chwili obecnej.



Sobotni poranek, godzina 10.30, Crewe.
Gabinet Psychoterapii Psychoanalitycznej...

-Lena, długo będziesz miała zamiar tak milczeć? - zapytała dr.Costner z podniosionym wzrokiem.
-Myślę, że tak długo jak będzie tylko to możliwe - odpowiedziała niezwruszona.
-A ja myśle, że nie jesteś tutaj bez powodu...
-A ja myślę, że nie będe zwierzała się osobie, która ma większe kłopoty z samą sobą niż ja! - wrzasnęła.
-Jak chcesz, to twoje życie, twoja decyzja, ja dam Ci czas, ale zapamiętaj, że są ludzie, którzy chcą Ci pomóc, a Ty takim zachowaniem ignorujesz ich chęci.-odparła.
-Ja nie potrzebuje pomocy. Możliwe, że pani, moja mama, ojciec i wszyscy do okoła - owszem, ale na pewno nie ja.-stanowczo podkreśliła.
-Słuchaj, po prostu dla czystej formalności opowiedz mi o  sobie, swoim dotychczasowych życiu i tyle. Nie będziemy tego ciągnąć dłużej jeśli nie chcesz, ale chociaż spróbuj...-zachęcała.
-Dla czystej formalności? Oczywiście.-odparła drwiącym głosem.
-A więc masz 17 lat... i...
-...I chodzę do ogólniaka, nie mam znajomych, tylko kota i psa, uczę się beznadziejnie, jestem zakompleksiona i zarozumiała, zamknięta w swoim wyemaginiowanym świecie i czuję się jak... kiszka. Coś jeszcze pani psycholog?-wtrąciła się Lena.
- Acha. W takim razie chyba wszystko już o tobie wiem.-uśmiechnęła się.
-Błagam, do rzeczy.-zniecierpliwiła się.
-Zapewne wiesz dlaczego tu się znalazłas, jeżeli nie, to Twoja mama twierdzi, że chciałaś zabić swojego brata i popełnić samobójstwo. To prawda?-zapytała.

To pytanie zabolało mnie najbardziej.
Może i życie jest beznadziejne, ale nigdy nie usiłowałabym go sobie odberać, a już na pewno nigdy bym nie posuneła się do takiego czynu jak morderstwo brata.
Nie mogłam uwierzyć, że to dlatego tu się znalazłam, a najbardziej w to, że moja własna matka oskarża mnie, o takie przestępstwo.

Crewe, Gabinet Psychoterapii Psychoanalitycznej.
10 minut później...

-Wypierasz się wszystkiego, rozumiem i wierzę, natomiast Twoja matka musiała mieć powód by Cię o to oskarżyć.
-Powód? Ciekawe jaki... może mnie oświecisz daremna psycholoszko!-odparła wściekła Lena.
-Uspokój się! I opowiedz wszystko od początku...
-Co tu opowiadać? Po prostu wpadłam w furię, zresztą to nie był pierwszy raz, ale tego dnia byłam przybita bardziej niż kiedykolwiek, poczułam, że jestem na życiowym zakręcie, zaczęłam płakać, potem wyrywać włosy i drapać się, następnie poszłam do kuchni, wzięłam nóż i zrobiłam sobie kanapkę.
Nie pamiętam z czym chyba z serem i pomidorem, no i... napoatoczył się mój brat, zaczął się wydzierać na mnie, robił mi jakieś wyrzuty, ale ja go zignorowałam i wzięłam z lodówki przecier. Chris zaczął mnie szturchać gdy  nakładałam przecier na kanpkę i w pewnym momencie trochę się nim obrudziłam, a po chwili odwróciłam się i nie wytrzymałam. Pchnęłam go i wtedy on walnął głową o kant szafki. Nic mu się nie stało, trochę pokrwawił. Po jakiejś minucie wróciła mama, a ja stałam nad Chris'em w dłoni trzymając nóż obrudzona tym przecierem i dlatego tak to zostało przez nią zrozumiane, nie chciałam go zabić, absolutnie nie.-odpowiedziała wszystko ze szczególami.
-Jesteś pewna, że tak było?-spytała podnosząc wzrok dr.Costner
-Oczywiście, przecież w życiu bym nie zabiła człowieka, a na pewno nie własnego brata.
-Z tego co mi wiadomo miałaś częste wahania nastroju, a twe stosunki z bratem nie były najlepsze.
-To niczego nie usprawiedliwia.-odparła stanowczo.
-A jak było z rzekomym odebraniem sobie życia?-spytała.
-Gdy matka zrobiła mi awanturę, po prostu wybiegłam z domu nad pobliski most, byłam cała roztrzęsiona i zaczęłam patrzeć w dół, ale nic poza tym, bo sama myśl o spadnięciu do wody mnie paraliżowała, a dalej to spotkał mnie ojciec i wróciłam do domu.-westchnęła wzruszając ramionami.
-No cóż... przyjrzę się jeszcze Twojej sytuacji, teraz możesz wyjść na hall, tam czeka na Ciebie mama.
-No wreszcie!-westchnęła ironicznie, jednocześnie czując ulgę, że nie musi już się zwierzać pani psycholog.


To był chyba najgorszy dzień w moim życiu! Nigdy więcej psychologa...
Najgorsze jest to, że to nie koniec, to dopiero początek moich problemów.
Nie wiem jak długo wytrzymam z samą sobą, czuję, że upadam w dól, a moje skrzydła z każdym dniem są coraz krótsze i do tego ta pustka, której nie potrafię w żaden sposób wypełnić. 
                                                                                                                     *Lostandlonley*


I to byłoby na tyle... i tak jak pisałam, to tylko początek i, że tak powiem szału nie ma, natomiast zdanie należy do Was:) Poza tym akcja się rozwinie, postaram się by było dużo zwrotów akcji i na pewno będzie bardzo "psychicznie":D